wybiórcze Informacjie na temat KOmitetu POlitycznego PiS;CZII
admin|Saturday, December 9, 2017Mateusz Morawiecki . Bity przez milicję, powołany przez Tuska, namaszczony przez Kaczyńskiego.7 grudnia 2017 Aktualizacja: 7 grudnia 2017 23:01 Zaskakujące są etapy życiowej drogi, która zaprowadziła Mateusza Morawieckiego na szczyty władzy. Kandydat na nowego premiera był działaczem założonej przez ojca Solidarności Walczącej, konsulem honorowym Irlandii, Członkiem Rady Gospodarczej przy premierze… Donaldzie Tusku Mateusz Morawiecki skończy w przyszłym roku 50 lat. Dorastał w czasach, gdy jego ojciec Kornel Morawiecki mocno angażował się w działalność opozycyjną, która nie była zresztą obca również jemu. Młody Mateusz Morawiecki od 1986 publikował pod pseudonimami własne artykuły w prasie podziemnej, głównie w „Biuletynie Dolnośląskim”. Za swoją działalność w latach 80. był kilkakrotnie pobity. Działał także w założonej przez ojca Solidarności Walczącej, a także w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. W czasie przełomu politycznego lat 1988/1989 brał udział w strajkach okupacyjnych na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie studiował historię.
Kształcił się także na Politechnice Wrocławskiej i Central Connecticut State University, a w 1995 uzyskał dyplom MBA na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu (1995). Ma bardzo bogatą karierę zawodową. Był miedzy innymi współzałożycielem, menedżerem i redaktorem pisma „Dwa Dni”. Ale największe sukcesy odnosił jako menadżer i finansista. W 1998 podjął pracę w Banku Zachodnim. W latach 1998–2001 był doradcą prezesa zarządu, a następnie dyrektorem banku. W 2001 roku, po połączeniu Banku Zachodniego i Wielkopolskiego Banku Kredytowego, został członkiem zarządu Banku Zachodniego WBK, a w maju 2007 objął stanowisko prezesa zarządu tej instytucji. Z inicjatywy Mateusza Morawieckiego bank brał udział w finansowaniu różnych przedsięwzięć kulturalnych, między innymi serialu telewizyjnego „Czas honoru” oraz filmu „Czarny czwartek”. Mateusz Morawiecki, przez 11 lat pracy dla banku, gdzie jednocześnie był członkiem zarządu, zarobił 33,5 miliona złotych brutto. Karierę bankowca porzucił dla polityki. 16 listopada 2015 objął urzędy wicepremiera i ministra rozwoju w rządzie Beaty Szydło, a od 28 września 2016 roku również ministra finansów.
7 grudnia 2017 , Komitet Polityczny Prawa i Sprawiedliwości desygnował go na nowego premiera. Tym samym dobiegł końca trwający od tygodni polityczny serial pod tytułem „Zmiana premiera”. W czwartek wieczorem podczas posiedzenia komitetu politycznego Prawa i Sprawiedliwości dotychczasowa premier Beata Szydło złożyła dymisję, a w trakcie głosowania wyłoniono kandydata na nowego szefa rządu. Pogłoski, przecieki, partyjne wycie. Jak Mateusz Morawiecki zdobywał władzę. Mateusz Morawiecki ©Polskapress Pod koniec ubiegłego tygodnia w kuluarach głośno mówiło się o kandydaturze Mateusza Morawieckiego na premiera, choć początkowo wydawało się, że to tylko kolejna plotka wypuszczona przez jakąś partyjną frakcję. Zona 4 dzieci prywatnie . Morawiecki Tłumaczył im, że Beata Szydło się nie sprawdza, że nie da rady dalej pociągnąć wszystkiego. Na poniedziałek Jarosław Kaczyński zwołał do siedziby partii przy ulicy Nowogrodzkiej szefów okręgów i pełnomocników wyborczych Prawa i Sprawiedliwości, by wysondować nastroje w partii. Według nieoficjalnych informacji na ten wieczór szykowała się też premier Beata Szydło z argumentami na swoją obronę. Nie została jednak zaproszona na Nowogrodzką. - Kaczyński liczył, że ona sama, pod presją, w końcu poda się do dymisji, sama podejmie tę decyzję. Był wściekły, że trzyma się dalej - twierdzi jeden z naszych rozmówców. Tak czy inaczej sam prezes Kaczyński w poniedziałkowy wieczór nie miał też z pewnością powodów do radości. Kolejni przedstawiciele partyjnych dołów wychodzili ze spotkania raczej ze spuszczonymi głowami. - Partia zawyła - takie głosy słychać było najczęściej. Na wyciekające informacje o planie Kaczyńskiego natychmiast żywiołowo zareagowali też zwykli sympatycy Prawa i Sprawiedliwości. Jak w soczewce widać to było na portalach społecznościowych, gdzie natychmiast pojawiły się głosy wsparcia dla premier Beaty Szydło. Ruszyła akcja „MuremZaSzydło”. Odwoływanie popularnej, a jednocześnie lojalnej wobec prezesa Prawa i Sprawiedliwości szefowej rządu wielu zwolennikom PiS wydaje się absurdalne, a w dłuższej perspektywie - zgubne. - Mieliśmy premiera Tuska, teraz będziemy mieli premiera doradcę Tuska! - kpił w rozmowie z nami jeden z członków rządu, nawiązując do tego, że Morawiecki wchodził w skład Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku.
„Prawicowy elektorat chce Beatę Szydło na stanowisku szefa rządu i nie chce Mateusza Morawieckiego w roli premiera. Czy to tak trudno zrozumieć na Nowogrodzkiej?” – pisał na Twitterze jeden z czołowych prawicowych publicystów Piotr Semka, a jego wpis zyskiwał ogromną popularność. Ludzie Morawieckiego, widząc te nastroje, tracili nieco pewność siebie i nerwowo szukali wsparcia sojuszników: i w partii, i w mediach. Z kolei przeciwnicy wicepremiera w roli premiera, według naszych informacji, widząc nastroje w partii, próbowali jeszcze namawiać premier Szydło, by zawalczyła.
Premier, mimo dotykających ją upokorzeń, nie decyduje się jednak na to. - To byłoby dla niej jak ojcobójstwo. Mentalnie nie była w stanie tego zrobić - mówi osoba z otoczenia premier. Ostatecznie Beata Szydło na antenie rozgłośni ojca Tadeusza Rydzyka zadeklarowała lojalność wobec prezesa Prawa i Sprawiedliwości - mówiąc, że wierzy w „mądrość i roztropność” Jarosława Kaczyńskiego. Na dobre ruszyła machina, która miała pchać decyzję o postawieniu przez prezesa na Morawieckiego. W zorientowanej wprost na Jarosława Kaczyńskiego telewizji publicznej o głosach wsparcia dla Szydło nie było słychać. Pojawiły się za to materiały czysto propagandowe: „Polacy ufają wicepremierowi Morawieckiemu”, „Sukces planu Morawieckiego” – migały kolejne przekazy w telewizji kierowanej przez Jacka Kurskiego. Dlaczego znany z nieufności i ostrożności Jarosław Kaczyński zdecydował się postawić na człowieka, który do jego partii wstąpił niespełna dwa lata temu, którego wielkich ambicji jest świadomy i którego twardy elektorat PiS postrzega jako zimnego bankiera?
Nikt nie ma wątpliwości, że argument o potrzebie zmiany akcentów w rządzie, postawieniu zdecydowanie na gospodarkę w kolejnych dwóch latach nie jest wystarczającym wytłumaczeniem. Politycy obozu rządzącego, z którymi rozmawialiśmy, spekulują, że obecny plan Jarosława Kaczyńskiego wykracza daleko poza perspektywę dwóch lat, które pozostały do końca tej kadencji Sejmu, że w Morawieckim prezes PiS widzi po prostu swojego następcę. To tłumaczyłoby, dlaczego Kaczyński - rozgoryczony wetami prezydenta do ustaw sądowych - postanowił ostatecznie szukać porozumienia z Andrzejem Dudą, a faktycznie wręcz z nim konsultować zmiany w rządzie, wyrażając gotowość nawet do zdymisjonowania Antoniego Macierewicza, jednego z kluczowych polityków w dotychczasowym układzie w obozie władzy. Po raz pierwszy zresztą plan Kaczyńskiego podzielił tak wyraźnie nawet najbliższe jego otoczenie, zwane zakonem Porozumienia Centrum. Część byłych polityków Porozumienia Centrum do ostatniej chwili działała na rzecz tego, by to sam Kaczyński stanął na czele rządu. Według naszych rozmówców praktyczna realizacja planu Kaczyńskiego opiera się na nieformalnym sojuszu uchodzącego dziś za osobę numer dwa w PiS wiceprezesa partii Joachima Brudzińskiego z Mateuszem Morawieckim. Plan - jak słyszymy - jest taki, że Brudziński przy Morawieckim ma być takim Schetyną przy Tusku. To on ma bezpośrednio kontrolować i ustawiać partię według poleceń Kaczyńskiego, a Morawiecki ma być gospodarczą, europejską twarzą partii. - Brudziński od zawsze aspirował do roli rozgrywającego i kontrolującego partię z tylnego siedzenia. Sądzi, że otoczą Morawieckiego w rządzie i dalej faktycznie będą rządzić. Tyle że - znając Morawieckiego - on ich szybko ogra, bo jego ambicje sięgają daleko - kontruje kolega Brudzińskiego z partii. Stanisław Kostrzewski. Skarbnik PiS trzyma kasę i władzę13 kwietnia 2012 Aktualizacja: 13 kwietnia 2012 20:16 Stanisław Kostrzewski, skarbnik PiS, unika rozgłosu. Na radach politycznych PiS też się nie odzywa. Ale to jedna z najbardziej wpływowych osób w partii i zaufany człowiek prezesa - pisze Dorota Kowalska.O takich jak on mówią: szare eminencje, mistrzowie drugiego planu. Jan Filip Libicki pisze o nich tak: "W każdej partii politycznej występuje pewien specyficzny rodzaj ludzi. Ludzi niewidocznych i szerzej nieznanych. Są to na przykład kierownicy partyjnych biur czy sekretarki partyjnych prezesów. Mogące bardzo wiele szare eminencje. Ale są też ludzie dużo bardziej niezastąpieni i istotni. To partyjni skarbnicy. Konia z rzędem temu, kto wykaże wysoką rozpoznawalność skarbnika Platformy Andrzeja Wyrobca czy jego odpowiednika w SLD Kazimierza Karolczaka (może inaczej jest w PJN, ale tu rozpoznawalność Elżbiety Jakubiak jest odwrotnie proporcjonalna do zasobów partyjnej kasy). To samo dotyczy także strażnika pisowskich finansów Stanisława Kostrzewskiego. A jednak to oni są najważniejsi. Oni decydują o funkcjonowaniu i życiu partii. Zwłaszcza teraz, kiedy do dyspozycji są niemałe przecież państwowe dotacje".
Stanisław Kostrzewski, skarbnik PiS i główny doradca gospodarczy prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, jak nakazuje tradycja, unika mediów i rozgłosu. - To świetny księgowy. Ktoś, kto tak dobrze rozlicza się z kampanii wyborczych, jest na wagę złota, a jeśli do tego to uczciwy i zaufany człowiek, wart jest każdych pieniędzy - mówi Zbigniew Girzyński z Prawa i Sprawiedliwości. Adam Bielan, były poseł tego ugrupowania zauważa, że Kostrzewskiego nie tylko nie widać w mediach, na zarządach czy radach politycznych PiS także nie zabiera głosu. - Ale to człowiek, bez którego PiS nie istniałby w obecnej formie, to właśnie Stanisław Kostrzewski wprowadził w Prawie i Sprawiedliwości elementarny profesjonalizm - zauważa Bielan. Skarbnik IV RP, jak nazywają go niektórzy, 12 lat temu razem z Jarosławem Kaczyńskim tworzył Prawo i Sprawiedliwość. - Ja byłem w grupie Jarka, Staszek w grupie Lecha, więc na początku słabiej go znałem - wspomina dzisiaj Lipiński, wiceprezes PiS. Współpracują razem od lat i doskonale się rozumieją.
Kostrzewski poznał Lecha Kaczyńskiego w Najwyższej Izbie Kontroli, zaprzyjaźnili się, w każdym razie w wyborach w 1995 r. Kostrzewski zaangażował się w kampanię prezydencką Lecha. Zanim jednak trafił do NIK, pracował w wielobranżowej Usługowej Spółdzielni Pracy "Czystość" w Warszawie. W połowie lat 70. został awansowany na stanowisko kierownika zakładu, a w 1980 r. został prezesem Usługowej Spółdzielni Pracy "Czystość". Studia w Szkole Głównej Planowania i Statystyki kończył wieczorowo. W rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego był na początku szeregowym urzędnikiem, ale w 1991 r. został mianowany dyrektorem Departamentu Organizacyjnego Najwyższej Izby Kontroli.
Jarosław Kaczyński, podobnie jak jego brat Lech, kiedy żył, ma do Kostrzewskiego ogromne zaufanie. Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że Kostrzewski należy do grona tych, którzy stoją najbliżej prezesa. - Staszek ma na swoim punkcie hopla, jest bardzo wrażliwy w kwestii swego znaczenia w Prawie i Sprawiedliwości, dlatego niektórzy nazywają go nadprezesem albo naddyrektorem - śmieje się jeden z polityków PiS. - Ale prawda jest taka, że każdy musi z nim żyć dobrze, ma ogromny wpływ na to, co dzieje się w partii - dodaje nasz rozmówca.
To właśnie Kostrzewski stworzył Agendę 2005 - plan podwójnego zwycięstwa braci Kaczyńskich w wyborach prezydenckich i parlamentarnych - obmyślił projekt zbudowania finansowego zaplecza kampanii. Od 2001 r. wszystkie pieniądze, jakie PiS dostawał z budżetu państwa, Kostrzewski trzymał żelazną ręką na lokatach i papierach wartościowych, by oszczędzić na wybory. Skrupulatny, uważny, dokładny, obejrzy każdą złotówkę, zanim zdecyduje się ją wydać. - Musi uważać, aby nie popełnić błędu, bo każdy błąd może się wiązać z obcięciem części subwencji - tłumaczy jeden z polityków PiS. Kiedy do władzy doszedł PiS, Kostrzewski stworzył głośną listę kandydatów do władz spółek Skarbu Państwa. Na tzw. liście 30 znajdowali się m.in. profesorowie, absolwenci i pracownicy warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej, na której studiował także sam Kostrzewski. Jak pisała w tym czasie "Rzeczpospolita", lojalność i fachowość skarbnika PiS była wówczas tym cenniejsza, że w obozie rządzącym ścierały się różne grupy walczące o wpływy w gospodarce. Były to środowisko skupione wokół Wiesława Walendziaka, politycy związani z Opus Dei oraz ZChN czy też protegowani Andrzeja Urbańskiego, szefa prezydenckiej kancelarii. I oczywiście rozmaite grupy lobbystyczne, które zawsze lgną do nowej władzy. Bracia Kaczyńscy przy Kostrzewskim mogli się czuć znacznie pewniej, tym bardziej że sprawy gospodarcze, przynajmniej wtedy, nie były ich mocną stroną.
Skąd takie zaufanie braci do człowieka, który był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej do momentu jej rozwiązania? - Jarosław Kaczyński jest antykomunistą, ale czym innym jest światopogląd, a czym innym funkcjonalne podejście do życia. Dlatego prezes potrafił powiedzieć, że Edward Gierek był patriotą i wejść w koalicję z Samoobroną, w której z powodzeniem funkcjonowali Borysiukowie - mówi nam jeden z polityków prawicy.
- Dla Jarosława Kaczyńskiego liczy się przydatność, a Kostrzewski jest człowiekiem przydatnym - tłumaczy nasz rozmówca. - W Prawie i Sprawiedliwości istnieje przekonanie, tak kierownica partii, jak samego prezesa, że pieniądze to jedno z najważniejszych narzędzi, jakie pozwala PiS walczyć o władzę. A skoro tak, to wrogowie zrobią wszystko, aby PiS to narzędzie odebrać, będą więc szukać haków w sprawozdaniach finansowych, by doprowadzić do takiej sytuacji, w jakiej znalazł się PSL. Ta obawa jest niemal śmiertelna, stąd biorą się pozycja i wpływy Kostrzewskiego. Prezes jest bowiem przekonany, że jego sprawozdania, które idą do PKW, są nie do ruszenia i tylko Kostrzewski jest w stanie obronić PiS przed atakiem wrogów na tym właśnie polu - wyjaśnia nasz rozmówca.
Adam Arabski Nastepca Blaszczaka.Ukończył inżynierię dźwięku na Politechnice Gdańskiej. Działał w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Został członkiem Krajowej Rady Katolików Świeckich, w 2001 uhonorowano go papieskim odznaczeniem Pro Ecclesia et Pontifice.Pracował jako dziennikarz w Radiu Wolna Europa i Radiu Zet. Był dyrektorem programowym katolickiej sieci rozgłośni Plus, redaktorem naczelnym "Dziennika Bałtyckiego" i członkiem zarządu Polskiego Radia Gdańsk. W 2006 był kandydatem Platformy Obywatelskiej do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. 16 listopada 2007 objął stanowisko szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rządzie Donalda Tuska. 11 kwietnia 2010 został członkiem Międzyresortowego Zespołu do spraw koordynacji działań podejmowanych w związku z tragicznym wypadkiem lotniczym pod Smoleńskiem, powołanego przez premiera Donalda Tuska po katastrofie polskiego Tu-154 w Smoleńsku. W 2011 w wyborach parlamentarnych był kandydatem Platformy Obywatelskiej do Sejmu z okręgu gdańskiego (jako bezpartyjny), nie uzyskał jednak mandatu poselskiego[1].18 listopada 2011 prezydent Bronisław Komorowski powołał go na urząd ministra-członka Rady Ministrów w drugim rządzie Donalda Tuska[2], przy czym Tomasz Arabski pozostał także szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tego samego dnia premier Donald Tusk powołał go na stanowisko przewodniczącego Komitetu Stałego Rady Ministrów. 25 lutego 2013 odszedł z rządu[3]. 23 kwietnia 2013 został mianowany na urząd ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Królestwie Hiszpanii[4] oraz w Księstwie Andory[5]. Urząd objął 24 maja 2013[6]. Wkrótce po wygranych przez PiS wyborach i powołaniu nowego rządu został, z dniem 18 grudnia 2015, odwołany z tych stanowisk[7][8].W 2014 grupa osób najbliższych kilkunastu ofiar katastrofy Tu-154 w Smoleńsku skierowała przeciwko niemu (i grupie urzędników KPRM) subsydiarny akt oskarżenia o domniemane niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego z 10 kwietnia 2010. Wcześniej prokurator prawomocnie umorzył postępowanie w tej sprawie, stwierdzając brak znamion przestępstwa. W odpowiedzi na akt oskarżenia obrońca Tomasza Arabskiego wskazywał m.in., że minister nie był odpowiedzialny za zapewnienie bezpieczeństwa lotu. Proces w tej sprawie rozpoczął się w 2016[9][10]. Błaszczak. Życiorys. Syn Lucjana i Danuty Błaszczaków. Ukończył studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego z tytułem zawodowym magistra historii (1994). Odbył podyplomowe studia w Uniwersytecie Warszawskim z zakresu samorządu terytorialnego i rozwoju lokalnego (1997) oraz w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego w zakresie zarządzania w administracji (2006). Był słuchaczem IX promocji Krajowej Szkoły Administracji Publicznej (2001).Należał do Niezależnego Zrzeszenia Studentów i Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej. Był członkiem Porozumienia Centrum, następnie przystąpił do Prawa i Sprawiedliwości. Zasiadł m.in. w zarządzie regionu mazowieckiego oraz radzie politycznej tej partii.Po studiach pracował w administracji samorządowej w Urzędzie Miasta Legionowo[3]. W latach 2001–2003 zasiadał w radzie nadzorczej Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej „Legionowo”[4]. W wyborach samorządowych w 2002 był kandydatem Komitetu Wyborczego Wyborców Sprawiedliwość Prawo i Samorządność na stanowisko prezydenta Legionowa[5], w głosowaniu uzyskał 11,02% głosów i nie wszedł do II tury[6]. W latach 2002–2004 pełnił funkcję zastępcy burmistrza warszawskiej dzielnicy Wola. W grudniu 2004 objął stanowisko burmistrza Śródmieścia.W wyborach w 2005 bezskutecznie kandydował do Sejmu z warszawskiej listy PiS[7]. 31 października 2005 premier Kazimierz Marcinkiewicz powołał go na stanowisko szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Pełnił tę funkcję również w rządzie Jarosława Kaczyńskiego do 4 listopada 2007. W latach 2006–2007 zasiadał także w sejmiku mazowieckim. 27 marca 2007 został powołany na stanowisko ministra-członka Rady Ministrów (tzw. ministra bez teki) w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. 7 września tego samego roku odwołano go z tej funkcji z jednoczesnym powołaniem na sekretarza stanu w KPRM przy zachowaniu stanowiska szefa kancelarii. Od 11 września do 16 listopada 2007 ponownie był ministrem bez teki.W wyborach parlamentarnych w tym samym roku z ramienia Prawa i Sprawiedliwości uzyskał mandat poselski, otrzymując w okręgu podwarszawskim 10 061 głosów. W marcu 2009 został rzecznikiem prasowym klubu parlamentarnego PiS, a 3 sierpnia 2010 przewodniczącym klubu parlamentarnego tej partii[8]. W wyborach w 2011 uzyskał reelekcję liczbą 44 319 głosów[9]. Utrzymał także stanowisko przewodniczącego KP PiS w Sejmie VII kadencji.W 2015 został ponownie wybrany do Sejmu, otrzymując 73 139 głosów[10]. 16 listopada tego samego roku powołany na ministra spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Beaty Szydło[11]. RYSZARD TERLECKI. Nowy szef klubu PiS Ryszard Terlecki w młodości nosił przezwisko "Pies". Był jedną z najważniejszych postaci ruchu hipisowskiego w Polsce i wielką miłością Kory Jackowskiej. Jego kandydaturę zarekomendował Jarosław Kaczyński. Czy prezes PiS zna jego burzliwą przeszłość? "Jedna z najważniejszych postaci ruchu hipisowskiego w Polsce. W czasach hipisowskich wraz z Korą stanowili jedną z najbardziej malowniczych par tego ruchu" - tak o nowym szefie klubu PiS Ryszardzie Terleckim pisał w książce "Hipisi w PRL-u" Kamil Sipowicz, obecny partner Jackowskiej.Nie wychyla się, zna swoje ograniczenia – twierdzą politycy partii Jarosława Kaczyńskiego (66 l.) pytani o kolegę z partii, który od dwóch kadencji był wicemarszałkiem przy Wiejskiej. Choć Marek Kuchciński jest w kręgu ścisłych władz PiS, do znanych i rozpoznawalnych posłów nie należy. Ale to wkrótce może się zmienić, bo Kuchciński jest mocnym kandydatem na fotel marszałka Sejmu. To byłby raczej pierwszy przypadek objęcia przez byłego hipisa tak ważnej funkcji w państwie.„Penelopa” i „Członek” to dwa pseudonimy, których w młodości używał polityk. Ten żeński wziął się podobno od „wierności zasadom”. Co z „Członkiem”? Wieść niesie, że gdy Kuchciński przyszedł do hipisowskiej grupy pod wodzą niejakiego Mundka, rzucił, że chce się zapisać „na członka”. No i tak już zostało.Podobno, żeby zdobyć morfinę, grupa ta potrafiła nawet okraść aptekę. Ale Kuchcińskiemu nigdy nic nie udowodniono. – Nie mieliśmy dowodów, że bierze twarde narkotyki. Przeprowadzaliśmy z nim wtedy rozmowy ostrzegawcze – opowiadał mediom były milicjant z Przemyśla.Sam Kuchciński przyznał jednak, że „był ciekawy różnych stron życia”. – Parę razy próbowałem, ale nie tak, żeby miało się skończyć Kotańskim – wyznał w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” pytany o narkotyki i tłumaczył, że zanim coś oceni, lubi „naprzód dotknąć”. Beata Szydło .To najważniejsze dni w karierze politycznej Beaty Szydło (52 l.). Wkrótce ma ogłosić skład nowego rządu. Ale kandydatka PiS na premiera nie traci humoru i pokazuje, że ma dystans do siebie. Wczoraj rano ogłosiła, że wywołaliśmy aferę zakupową!- To nie była kolejka po mięso, tylko po pasztet! - komentowała Szydło wczorajszy tekst "Super Expressu". Tak wiceprezes PiS zareagowała na swoje zdjęcie w dziale mięsnym sklepu spożywczego i sugerujący tytuł "Kaczyński tworzy rząd, a Szydło w kolejce po mięso". - Przez kilka najbliższych godzin nie będę na Twitterze, ponieważ będę rozmawiać z przyszłymi ministrami. Potem zrobię zakupy - pouczyła Szydło.I faktycznie, tuż po wpisie posłanka pojawiła się w biurze PiS przy ul. Nowogrodzkiej. Miała tam dopinać szczegóły współpracy z przyszłymi ministrami. Ostateczny skład rządu poznamy w najbliższym czasie po posiedzeniu komitetu politycznego partii. No chyba że kandydatkę na premiera zatrzymają jakieś... polityczne zakupy. Robert Winnicki @RobertWinnicki Często krytykowałem w imieniu #RuchNarodowy rząd @BeataSzydlo i pozostaję krytyczny wobec wielu jego posunięć w polit. wewnętrznej, zagranicznej, kulturze czy gospodarce.Ale w dniu, w którym po latach wiernej służby ugrupowaniu tak Panią potraktowano-łączę wyrazy solidarności.Nieoficjalnie: @BeataSzydlo przyjęła propozycję objęcia stanowiska wicepremiera bez teki ds. społecznych. Taka miała być wola i osobista decyzja J.Kaczyńskiego. Największe wyzwanie premiera Morawieckiego: jak przekonać do siebie nieprzekonanych .opublikowano: za 3 godziny · aktualizacja: za 3 godziny .grudzien 7 2017 Ustępująca premier Beata Szydło powiedziała w środę, że woli „kojarzyć się z polskim niedzielnym rosołem, niż z ośmiorniczkami z Sowy i Przyjaciół.” To można było odczytać jako formę pożegnania, ale także jako rodzaj prztyczka pod adresem następcy Mateusza Morawieckiego, który wprawdzie z ośmiorniczkami, ani z rzeczoną restauracją nic wspólnego nie miał, ale jako dawny szef zagranicznego banku na pewno z niedzielnym rosołem też nikomu się nie skojarzy. MATEUSZ MORAWIECKI-NASTĘPNE DWA LATA , I MOZE TYLKO DWA LATA, A TYLE JEST DO ZROBIENIA. Tak czy owak ważne jest, że coraz bardziej niezrozumiała gra wokół rekonstrukcji rządu wreszcie się zakończyła. Bo, powiedzmy sobie otwarcie, to nie personalia są w tej chwili najważniejsze, ale pomysł na najbliższe dwa lata rządów PiS. A tu wyzwania są ogromne. Pisałem o tym w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”, zastanawiając się, co dalej po programie 500+. To, że potrzebne jest nowe otwarcie, nie ulega bowiem wątpliwości. Czy musiało się to wiązać z wymianą premiera? To jest do dyskusji. Beata Szydło miała swoje sukcesy i – jak można sądzić po reakcji sporej części wyborców PiS – rzeczywiste poparcie. Jednak – co też warto przypomnieć – o Mateuszu Morawieckim jako potencjalnym następcy pani premier, mówiono od bardzo dawna, tyle tylko, że – jak poprzednio spekulowano – do wymiany na stanowisku szefa rządu miało dojść dopiero w przyszłym roku. Doszło do tego wcześniej, co prawdopodobnie ma związek z ustaleniami, które Jarosław Kaczyński poczynił z prezydentem Dudą.Nie jest tajemnicą, że Mateusz Morawiecki cieszy się sympatią prezesa PiS. Wśród dziennikarzy krążą opowieści o tym, jak to Morawiecki uwiódł Jarosława Kaczyńskiego swoją wszechstronną wiedzą. Bo rzeczywiście Morawiecki wyróżnia się na tle szarej i przeciętnej masy działaczy partyjnych. Pewnie dlatego, że przez większość swojego życia nigdy żadnym działaczem nie był, co zresztą wywołuje dziś u niektórych wyborców PiS nieufność.Pytanie, czy brak partyjnego doświadczenia i zaplecza docelowo okaże się jego siłą, czy raczej słabością? Wszystko oczywiście zależeć będzie od dwóch rzeczy. Od lojalności wobec Jarosława Kaczyńskiego, a zatem od tego, czy nowemu premierowi nie uderzy do głowy woda sodowa, jak to onegdaj z innymi szefami rządu bywało (casus Marcinkiewicza wiele tu mówi) oraz od tego, czy będzie w stanie wykazać się realnymi sukcesami przekładającymi się, jeśli nie na wzrost, to przynajmniej na utrzymanie wysokich notowań prawicy.O ile w pierwszym wypadku można mieć poważne podstawy, by sądzić, że Morawiecki – w odróżnieniu od wspomnianego Marcinkiewicza – ma wystarczające doświadczenie i nie musi odreagowywać żadnych kompleksów (tutaj jego przeszłość jako szefa banku jest atutem), o tyle, jeśli chodzi o sukcesy, wszystko pozostaje niewiadomą. Jak napisałem w tygodniku „Sieci” sformułowany przez wicepremiera Morawieckiego plan rozwoju Polski, innowacyjności, wspierania rodzimego przemysłu jest oczywiście działaniem we właściwym kierunku, ale ma jedną wadę. Nie da się go zrealizować w krótkim czasie. To plan – jak zresztą przyznawał sam Morawiecki – na kilka kadencji, i to nieprzerwanych. Być może Morawiecki, stojąc na czele rządu, zdoła wiele spraw przyśpieszyć. Niewykluczone też, że z uwagi na zawodową przeszłość, łatwiej mu będzie działać w otoczeniu europejskich polityków, co w obliczu zwiększenia presji na Polskę ze strony Unii może mieć duże znaczenie. Pytanie tylko, jak szerokie pole manewru pozostawi mu prezes PiS, działacze partyjni i wyborcy. To może być zresztą największe wyzwanie, przed którym stanie premier Morawiecki. Morawiecki nie załagodzi konfliktu z Zachodem. Nie będzie jak Orban, bo ma ograniczenia, których nie ma węgierski premier. wPolityce.pl ( Amerykanie nie pomogą, a tylko policzą pieniądze) Co wyniknie z nowego premierostwa? Oczywiście trudno bawić się w proroka, ale można sformułować kilka uwag na gorąco.Po pierwsze, jedną z przyczyn dokonanej zmiany jest przekonanie Jarosława Kaczyńskiego (i w jakiejś mierze innych polityków PiS), że na terenie międzynarodowym Polska była dotąd broniona nie dość skutecznie. I że Mateusz Morawiecki, ze swą światowością, obyciem i zręcznością, będzie potrafił to czynić lepiej. Tak jak Viktor Orban, który pozostaje w konflikcie z zachodnim establishmentem, ale zarazem daje radę minimalizować ów konflikt.Obawiam się, że choć zapewne nowy premier zostanie przyjęty przez zachodnich partnerów Polski z nadzieją, jako jaskółka nowego, bardziej liberalnego i „kompatybilnego” z zachodnią współczesnością obrazu polskiego obozu władzy, to te nadzieje się nie spełnią. Żywiący je nie dostrzegają bowiem pewnego zupełnie podstawowego elementu sytuacji.Otóż Orban istotnie jest zręczny. Istotnie potrafi grać, dyplomatyzować, mamić rozmówców. Istotnie bardzo dobrze – tak jak i Morawiecki – zna mentalność zachodnich elit, i potrafi biegle posługiwać się ich mową („eurospeech”) dla osiągnięcia swoich celów.Tylko że tajemnica jego sukcesu w minimalizowaniu konfliktu z Unią polega na czymś innym. Węgierski premier nie tylko umie ładnie mówić. Potrafi też dokonywać prawdziwych manewrów. Wycofywać się, kiedy uznaje że inaczej nie da rady. Zapewniać sobie w ten sposób, nawet za cenę ustępstw, czasem pozornych, ale czasem rzeczywistych, spokój na jakimś odcinku frontu, żeby dzięki temu skutecznie realizować swoje cele gdzie indziej. Otóż jest to w fundamentalnej sprzeczności z naturą nie tyle Morawieckiego, ile formacji PiS, czego dowodzi historia ostatnich dwóch lat. Przez ten czas iluśkrotnie rozmaici politycy rządzącej partii nieśmiało sugerowali dokonanie jakiejś hierarchizacji polskich celów i konfliktów, dzielących polski rząd czy to z Unią, czy to z Niemcami, by zdecydować, że w zamian za coś ustępujemy z czegoś innego. Za każdym razem takie pomysły napotykały na stanowczy sprzeciw Nowogrodzkiej i osobiście Jarosława Kaczyńskiego. Bo też były sprzeczne, po prostu, z naturą partii Prawo i Sprawiedliwość.Bez zmiany tego zasadniczego elementu sytuacji, moim zdaniem, nie sposób liczyć na większe sukcesy w dziele „obrony Polski w Unii”, niż te, które były udziałem Beaty Szydło. A na zmianę tego elementu, sądzę, liczyć trudno, bo wszystko wskazuje na to, że wymagałoby to rewolucji w najgłębszej tożsamości obozu. Co wydaje się niemożliwe. Pod tym względem nadzieje, łączone z Morawieckim, mogą szybko okazać się złudne.Tym bardziej, że zachodzić może jeszcze inna okoliczność. Oto Morawiecki jest źle przyjęty przez sporą część i partii, i najwierniejszego jej elektoratu, bo postrzegany jest jako obcy wtręt. Obcy politycznie i kulturowo, „nie nasz”, i podejrzany w związku z tym o skłonność do godzenia się z wrogami i zbytni liberalizm właśnie. Nowy premier nie może sobie pozwolić na wojnę z partią i dominującą częścią formacji IV RP. Dlatego co najmniej w pierwszym okresie swych rządów może czuć się zmuszony doprowadzenia polityki wręcz przeciwnej niż ta, której spodziewają się opłakujący teraz Beatę Szydło i podejrzewający go o chęć zdrady i zakończenia rewolucji. Czyli polityki, właśnie, twardej, godnościowej i konfrontacyjnej. I to też nie może sprzyjać załagodzeniu konfliktu z Unią.Zachodnie elity mogą być skłonne do zademonstrowania, iż nowy polski premier może liczyć u nich na pewien kredyt. Ale jeśli za jego image’m establishmentowego insidera nie pójdą jakieś konkrety, ten kredyt wyczerpie się bardzo szybko. Tajemniczy plan Morawieckiego, a Kwiatkowskiego z przed II wojny z Gdynią( historyczno-ekonomiczne nieporozumienie) . To będzie cud w gospodarce? Rząd szykuje się do hucznego zakończenia swojej „studniówki”. Gwiazdą nowego otwarcia ma być wicepremier Mateusz Morawiecki (48 l.). i jego tajemniczy plan, który według założeń PiS ma stać się prawdziwym cudem dla polskiej gospodarki. „Plan Morawieckiego”, bo tak roboczo nazwano ten pomysł powstaje w zaciszu gabinetów. Niedawno prezes Jarosław Kaczyński (67 l.) zarządził przyspieszenie tych prac. Wszystko po to, by w przyszłym tygodniu rząd przyjął plan w formie uchwały, a projekty ruszyły w 100 dni po uzyskaniu przez gabinet Beaty Szydło (53 l.) wotum zaufania. Zarys planu już dziś na wyjazdowym posiedzeniu klubu w Suwałkach mają poznać posłowie PiS.– To ma być pokazanie nowej wizji rozwoju gospodarczego kraju – tłumaczy Faktowi nasz informator z rządu. Dla Morawieckiego to prawdziwy sprawdzian. W PiS krąży dowcip, w którym wicepremier żali się premier Szydło, że „miał być w rządzie kimś ważnym”, a ona odpowiada: „ja też”. Prawda jest taka, że Morawiecki póki co zawodzi oczekiwania władz PiS. – Miał być wizjonerem na miarę ministra Eugeniusza Kwiatkowskiego, a póki co, nic nie pokazał – mówi nasz rozmówca z kręgu bliskiego prezesowi.Do Kwiatkowskiego – który w XX-leciu międzywojennym zbudował Gdynię – Morawieckiemu bardzo daleko, ale plany ma ambitne. Do wielu z nich udało nam się dotrzeć. Dolina Lotnicza, zagłębie spożywcze, reaktywacja stoczni, polskie „Houston”, gdzie naukowcy zajmą się nowymi technologiami – to tylko część planów. Drugim ważnym elementem „planu Morawieckiego” będzie ogromna akcja kredytowa, w którą zaangażowane mają być banki komercyjne z polskim kapitałem. Do polskich firm mają trafić miliardy złotych. Trzymamy kciuki. Polska potrzebuje nowego Eugeniusza Kwiatkowskiego.Mało kto przysłużył się naszemu krajowi tak jak on. Gdyby nie Eugeniusz Kwiatkowski (†86 l.), nie byłoby Gdyni, Stalowej Woli ani polskiego przemysłu chemicznego.
Za młodu, podczas I wojny światowej, walczył z zaborcami w Legionach Polskich. Później, już w wolnej Polsce był wicepremierem, ministrem przemysłu i handlu oraz ministrem skarbu. To właśnie Eugeniusz Kwiatkowski opracował 4-letni plan inwestycyjny, który rozruszał gospodarkę II Rzeczpospolitej. Zawdzięczamy mu rozbudowę infrastruktury, aktywizację Staropolskiego Okręgu Przemysłowego (obszar obejmujący tereny województw świętokrzyskiego, mazowieckiego i łódzkiego) i poprawę potencjału obronnego kraju, który dopiero co odzyskał niepodległość.Zasługi Kwiatkowskiego szczególnie pamięta Gdynia. W 1926 r. – po objęciu teki szefa resortu przemysłu i handlu – to on sprawił bowiem, że budowa gdyńskiego portu ruszyła z kopyta, a miasto stało się polskim oknem na świat.Mimo takich zasług, w ostatnich latach życia Kwiatkowski był szykanowany przez władze PRL, m.in. miał zakaz przebywania w Warszawie i na Wybrzeżu! Zmarł w 1974 r. w rodzinnym Krakowie. Piotr Gliński - życiorys, poglądy [SYLWETKA] 24.09.2015 12:46 Prof. Piotr Gliński (MAŁGORZATA KUJAWKA) Piotr Gliński to kandydat PiS w wyborach do Sejmu z okręgu łódzkiego. Socjolog, ekonomista oraz profesor nauk humanistycznych, szef rady programowej Prawa i Sprawiedliwości i były prezes Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. Jarosław Kaczyński zapowiadał, że w rządzie PiS Gliński były wicepremierem. Jego doktorat o ekonomicznych uwarunkowaniach stylu życia obronił w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. W 1997 uzyskał habilitację dzięki pracy dotyczącej ruchu zielonych. Od wielu lat jest związany z Państwową Akademią Nauk. Był też kierownikiem Zakładu Społeczeństwa Obywatelskiego i uzyskał stopień profesora zwyczajnego na Uniwersytecie w Białymstoku. Przez 6 lat przewodniczył Polskiemu Towarzystwu Socjologicznemu. Poglądy, kariera polityczna Glińskiego Pod koniec lat 90. działał w Wyborczej Koalicji Ruchów Ekologicznych, jednak nie udało mu się dostać do parlamentu. Zdecydował się jednak przyłączyć do Unii Wolności, z której listy startował. Pozostał w tej partii do 2000 roku. Trzy lata później pomagał w zakładaniu partii Zieloni 2004, ale nie stał się jej członkiem.W 2012 Gliński był kandydatem PiS na nowego premiera, w okresie gdy partia złożyła wniosek o wotum nieufności wobec rządów Donalda Tuska. Sejm go nie przyjął, ale profesor zdecydował się dalej współpracować z partią. W lutym 2014 został szefem jej rady programowej. W czerwcu 2015 Jarosław Kaczyński wyraził nadzieję, że prof. Gliński zostanie wicepremierem, jeśli PiS wygra wybory parlamentarne. Według doniesień PAP-u, w kuluarach mówi się, że mógłby, zgodnie ze swoim wykształceniem, objąć resort związany ze sprawami społecznymi. Piotr Gliński został kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na premiera rządu technicznego. Profesor Gliński jest socjologiem, w latach 2005-2011 był przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło decyzję o wyborze kandydata na premiera rządu technicznego. Partia jako swojego przedstawiciela widzi Piotr Glińskiego, socjologa, profesora akademickiego, zagorzałego ekologa. Gliński był w latach 2005-2011 przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Socjologicznego.- To człowiek o bardzo wysokiej pozycji naukowej - powiedział na konferencji prezes PiS Jarosław Kaczyński.Więcej informacji na temat wyborów parlamentarnych znajdziecie w portalu MamPrawoWiedziec.pl Grzegorz Czelej. Nagrody i wyróżnienia Senator Grzegorz Czelej jest laureatem wielu prestiżowych nagród za zarządzanie. Miesięcznik Forbes, jeden z najbardziej poważanych magazynów biznesowych na świecie, wyróżnił Senatora przyznając mu nagrodę za wzorowe zarządzanie. Nagroda została przyznana w 2009 i 2010 roku. Warto dodać, że nagroda ma wymiar ogólnopolski. Redakcja Forbes'a wraz z analitykami i ekspertami wywiadowni Dun&Bradstreet Polska wpisała na Listę Diamentów 2065 firm, które wykazały się profesjonalnym zarządzaniem.Senator odebrał też nagrodę „Gazel Biznesu 2007” i „Gazel Biznesu 2005”. Nagroda przyznawana jest przez specjalistów z gazety Puls Biznesu. Nagroda ma również wymiar ogólnopolski.Na ręce Senatora przekazano także tytuł „Najlepsze Firmy 2007 roku Gazety Bankowej” przyznany Wydawnictwu Czelej Sp. z o. o. Znalazło się ono bowiem w rankingu przygotowywanym przez firmę Dun&Bradstreet Poland. Senator jest także laureatem regionalnej edycji konkursu „Wielka Mała Firma”. Zostały w nim wyróżnione najbardziej rzetelne i wiarygodne małe i średnie firmy z województw lubelskiego i podkarpackiego. Ranking organizowany jest przez Gazetę Prawną we współpracy z Grupą PZU i wywiadownią gospodarczą Dun&Bradstreet. Maria Koc




Antoni Macierewicz jest polskim politykiem i publicystą. W czasach komunistycznych był jednym z twórców Komitetu Obrony Robotników (KOR). Czasy studenckie i KOR Antoni Macierewicz urodził się 3 sierpnia 1948 r. w Warszawie w rodzinie pracowników naukowych. Sam studiował historię na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie brał udział w strajkach studenckich w 1968 roku. Od 1976 roku zaangażowany był w działalność KOR, co sprawiło że nie mógł kontynuować studiów doktorskich w Polskiej Akademii Nauk. W ramach działań KOR-u blisko współpracował z Adamem Michnikiem i Jackiem Kuroniem, między innymi organizując zbiórki pieniędzy na pomoc dla represjonowanych.NSZZ Solidarność. Niemal od początku działań NSZZ Solidarność Macierewicz był sekretarzem naukowym Ośrodka Badań Społecznych związku. Na jesieni 1981 roku pojawił się jako wykładowca na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale po wprowadzeniu stanu wojennego internowano go, jako jednego z członków komitetu strajkowego w Stoczni Gdańskiej. Jako internowany uciekł ze szpitala i przebywał w ukryciu do 1984 roku, kierując pracami redakcyjnymi kilku podziemnych czasopism. Związki z Solidarnością uległy pogorszeniu w okresie obrad Okrągłego Stołu, którego ustaleń nie popierał. Działalność parlamentarna.W 1991 roku Macierewicz trafił do sejmu z listy Wyborczej Akcji Katolickiej. W latach 1991-1992 był ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Jana Olszewskiego.Do sejmu powrócił w 1997 roku, jako poseł Ruchu Odbudowy Polski, zaś w wyborach w 2001 roku wybrano go jako reprezentanta Ligi Polskich Rodzin, z którą rozstał się z powodu konfliktu z Romanem Giertychem.Od 2005 roku związany z partią Prawo i Sprawiedliwość. Od lipca do listopada 2006 był wiceministrem obrony narodowej w rządzie kierowanym przez Jarosława Kaczyńskiego. W 2007 roku został po raz kolejny posłem, tym razem z PiS. Po katastrofie smoleńskiej stanął na czele utworzonego przez jego partię zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy rządowego samolotu Tu-154 w Smoleńsku. W kolejnych wyborach (2011, 2015) ponownie był wybierany jako kandydat PiS. W 2015 roku został powołany na stanowisko ministra obrony narodowej. Powyższa notatka może być dowolnie kopiowana i modyfikowana, pod warunkiem podania linku zwrotnego. Komitet Polityczny Komitet Polityczny PiS Grudzień 7.2017 Ilość osób: 33

Copyright © 2009 www.internationalresearchcenter.org
Strony Internetowe webweave.pl